"Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz"

ks. Jan Twardowski


















wtorek, 7 marca 2017

Wstyd

Kochani, wstyd mi...
Przepraszam za to milczenie, obiecuję poprawę. Uzupełnię brakujace dwa lata...
Nadal żyjemy w Anglii, nadal mamy się dobrze. Dziewczynki rosna... z reszta sami zobaczycie na zdjęciach.
W najbliższym czasie postaram się pozbierać nasze przygody i ważne wydarzenia i ujać je w posty.
Tymczasem pozdrawiam.

piątek, 26 czerwca 2015

Zabajka - Grudzień 2014


Przyszedł czas na kolejna Zabajkę... Tym razem same, bez Hanusi. Liczyłyśmy na śnieg, bo to grudzień był, ale niestety...
Asia znała już ośrodek, bez problemu odnalazła jadalnię ;-) 
I ponownie, hipoterapia okazała się jej ulubiona terapia... Tym razem pozwalała sobie na liczne akrobacje. A ja z największa przyjenościa wygrzewałam się przy olbrzymim kominku.



Po koniach wskakiwała do wanny pełnej przyjemnej ciepłej wody i relaksowała się w swoim prywatnym jacuzzi.


Na SI nie trzeba było jej namawiać... No bo kto nie lubi huśtawek!!!

Zmęczona, podsypiajac nie poddawała się i dzielnie "zasuwała" na rotorze. Tym razem miała więcej cierpliwości...


Tym razem zrezygnowaliśmy z dogoterapii na rzecz pajaka - to w zwiazku z Asi zabiegiem. Ale zwierzat nie brakowało. Oprócz konia był... kot! Przychodził codziennie i łasił się do Aśki. Właściwie to polował na jej wózek... Asia, ku mojemu zdziwieniu, zaakceptowała to żywe futerko i sama go zaczepiała.



A po obiedzie moje dziecko, przy przypływie oksytocyny, zasypiało w sekundę. 
Czasem nawet nie zdażyła wejść do końca do swojego namiociku.


Wolny czas? Za dużo go nie było,  dni były krótkie, ale głownie spacerowałyśmy w pobliżu ośrodka.







A na zakończenie czekała na nas niespodzianka - przedstawienie!!!


wtorek, 23 czerwca 2015

Podróż pełna przygód - Grudzień 2014

Przegladajac zdjęcia przypomniała mi się moja i Asi historia drugiej Zabajki. Tuż po zdjęciu gipsu po botoksie Asia miała zaplanowany turnus rehabilitacyjny. Tym razem jechałyśmy same, a do Hani przyjechała moja mama. Podróż była zaplanowana: lot z Bristolu do Gdańska, a tam miał już na nas czekać pan Marek z Zabajki. Okazało się, że będzie to dla nas dzień pełen przygód. Samolot wyladował w Warszawie... I co teraz? Telefon do pana Marka - już opuścił Gdańsk i wracał do Zabajki, by wieczorem zdażyć na lotnisko w Poznaniu po odbiór drugiej rodzinki. Gdybym była sama, nie martwiłabym się niczym, ale że z Aśka, która nie tylko, że jest niepełnosprawna, ale bywa również uciażliwa dla innych, zwłaszcza w transporcie publicznym. Kolejnym problemem był nasz bagaż: trzy walizki do ciagnięcia plus wózek do pchania! Da się? Niestety nie samemu... Na szczęście podróżujac z Asia zawsze zgłaszam ja specjalnej asyście. Również i tym razem. Zabrali bagaże, popchali wózek a ja sobie szłam z boku. Tylko co teraz? Z ośrodkiem, szybkim telefonem ustaliłam, że muszę się przedostać do Poznania, skad wieczorem odbierze mnie pan Marek. No to teraz musiałam się przedostać na Warszawę Centrala. Asysta zaprowadziła mnie na postój taksówek, gdzie znaleźli wystarczajaco duży samochòd oraz na tyle miłego kierowcę, który obiecał wraz z bagażami odstawić mnie pod same kasy. Na dworcu pani w kasie doradziła późniejszy, ale szybszy pociag. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zapłaciłam niecałe 50 zł za intercity do Poznania - no tak, zniżka 78%!!! Ale jak teraz się poruszać? Przykasowy "stojak" - taki pan, co tam sobie stoi i gada z kasjerka, zaproponował mi pomóc w przeniesieniu bagaży do przechowalni - miałam ponad 2 godz. czekania. W przechowalni panowie obiecali, że zwioza mi wszystkie bagaże na peron na 10 min. przed odjazdem pociagu. Jak do tej pory, byłam bardzo zaskoczona jak to wszystko sie układało. No tak, ale pomyślałam, jak ja wsiade do pociagu? Stwierdziłam, że musi być tu ktoś odpowiedzialny za pomoc niepełnosprawnym. Popytałam i się okazało, że kiedyś kierownik pociagu pomagał, a teraz ochrona dworca. No to poszłam do ochrony i zapytałam. Za dwie godziny przez peron szło ze mna trzech ochroniarzy i dwóch panów niosacych moje bagaże. Czułam się jak mama kogoś na prawdę wyjatkowego. Przy wagonie dołaczył do asysty konduktor, kierownik pociagu oraz pan, który właśnie tego dnia robił audyt dla intercity... Wszyscy dookoła spogladali z zaciekawieniem. Sprawdzili nasze miejsca i ... kierownik stwierdził, że nie będziemy tam siedzieć...
Mieli dla nas coś lepszego! Specjalny przedział, tylko dla mnie i Asi! Byłam w szoku. Tak to jak mogę podróżować za każdym razem! Asia mogła skakac, piszczeć, spać. Mogłam ja tam spokojnie nakarmić i przebrać. Było ciepło i pachnaco. I bardzo czysto... Nie mogćam Asi zostawic samej, wiec co jakiś czas ktoś przychodził sprawdzić czy czegoś nie potrzebujemy - a owszem, WODY... Za minutkę już koiłyśmy nasze pragnienie...
W Poznaniu pozostawiono nas w bezpiecznym i ciepłym miejscu, gdzie czekałyśmy na pana Marka...









Nauczka na następny raz?

BAGAŻE WYSYŁAM KURIEREM!!!

I NIE ZAMARTWIAM SIĘ TYLKO UFAM
BO BÓG CZUWA...

piątek, 27 marca 2015

Historia z botoxem

Asi lewa noga nie pracuje tak jak powinna, przez co Asia przewraca się, chodzac chwieje się, ma kiepska równowagę i balans ciała. W Zabajce doradzili nam wstrzyknięcie botoxu do mięśni nad kolanek i w okolicy ścięgna Achillesa. Nasz ortopeda też miał takie zdanie więc w listopadzie pojechałyśmy do szpitala na zabieg. Niestety konieczne było farmakologiczne uspanie Asi. Pierwszy raz w życiu widziałam jak to działa. Wstrzyknęli co trzeba i bach, dziecko śpi. Obudziła się nieco zdziwiona, bo z różowa noga.... Hania zażyczyła sobie ten kolor... Co tydzień jeździłam z nia na kontrolę, kiedy to stary gips był ściagany a nowy zakładany, z ta różnica, że noga w stopie była wyginana coraz bardziej, aby w końcowym efekcie mieć kat 90 stopni. Udało się!!! Niestety przy ostatnim gipsie odrobinka wody dostała się do środka i Asi skóra na stopie była w tak tragicznym stanie, poza tym bardzo spuchła więc musieliśmy jej podać antybiotyk. Ale w końcu stało się możliwym by prawidłowo jej założyć buta!


poniedziałek, 13 października 2014

Disneyland Park - wieczorne widowisko

Przyjechaliśmy do Disneylandu całkowicie zieloni. Nie wiedzieliśmy, ani gdzie iść, ani co się tam dzieje. Disneyland sam odkrywał się przed nami, kawałek po kawałku. Zakochiwaliśmy się stopniowo, ale to, co się zaczęło po 23:00 przeszło nasze wszelkie oczekiwania... Widowisko na tle zamku: lasery, światła, fontanny, muzyka i opowieść... Coś niesamowitego. 
Gdy byłam nastolatką, to w magazynach na ostatniej stronie był konkurs. Dotyczył on wyjazdu do Disneylandu. Zawsze wycinałam kupon i wysyłałam... Sama myśl o tym wyjeździe powodowała skok adrenaliny i jakąś wewnętrzną ekscytację połączoną z odczuwaniem motyli w brzuchu... i wtedy, w czasie pokazu to poczułam. To wszystko, co się działo dookoła, było jakby z innej planety, jakby ktoś wciagnął mnie w akcję bajki.







































czwartek, 9 października 2014

Disneyland Park - fotorelacja z atrakcji

Rozpoznawalny znak Disneylandu - Zamek Śpiacej Królewny






SMOK - oczywiście w lochach zamku




Tor samochodowy dla najmłodszych- jedna z ulubionych atrakcji Hani i Asi








Rakiety - dziewczynki je uwielbiaja, ja z Olem już nieco mniej...;-)







Toy Story - prześwietna zabawa w strzelanie laserem do potworów, nawet Asia zdobywała punkty





Ukochane konie na tradycyjnej karuzeli...



Nazwałam tego potwora rakieta, to co widać, to chyba tylko dla zmylenia, żeby więcej chętnych było. Nieświadomi poszliśmy na rakietę od razu (bez dzieci oczywiście), zamiast potęgować odczucia strachu i przerażenia. Za bardzo nie pamiętam, co się tam działo, mało co widziałam i chyba nawet krzyczeć nie byłam w stanie. Jedyne co pamiętam, to to, że sama siebie przekonywałam, że jest to bezpieczne i że zaraz się skończy. Pod koniec naszego pobytu Olo poszedł na rakietę jeszcze raz, by sprawdzić, czy to był tylko efekt pierwszego razu, czy to rzeczywiście jest takie jak pamiętał. Mi zabrakło odwagi... chyba nadal poziom adrenaliny we krwi miałam za wysoki...




Świat bajek - można było zobaczyć z łódeczki




Alladyn - zupełnie inny świat



Piraci również się znaleźli




Filiżanki - kolejna atrakcja, która dziewczynki szczególnie polubiły



Najprawdziwszy ogród - labirynt z "Alicji w krainie czarów"






WALL-E, tego się nie spodziewałam, a do filmu będę powracać


Indiana Jones - o tak, z przyjemnościa powtórze, może znowu z jakimś Włochem...


Kolej wokół atrakcji Disneylandu - moment na odpoczynek dla nóg





Mały rollercoaster po kopalni - zdecydowanie to, co Asia lubi najbardziej: szybkość, gwałtowność, w górę, w dół... im straszniej tym dziecko szczęśliwsze...




Słoniki - nie mogło ich tam zabraknać


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...